Czy za każdym razem, kiedy wchodzę na tego bloga, by coś światu opublikować, musi być to informacja totalnie okropna? To znaczy - przytyłam do wagi 58 kg. I nie mogę się powstrzymać, by nie jeść. Muszę coś rzuć, często, często, często! Cały czas praktycznie! Aktualnie nic nie jem, ale już mnie kusi, żeby przejść się do kuchni i złapać coś z lodówki, wsunąć do paszczy i w spokoju przeżuć, połknąć i poddać się wyrzutom sumienia.Święty Panie! Potrzebuję psychologa albo wizyty u kosmetyczki, żeby znowu mi zakazała żarcia słodyczy i innych gówien, od których się tyje. Może przejrzę na oczy i zrozumiem, że źle robię opychając się i rozciągając spodnie, które miesiąc temu były na mnie dobre, a teraz nie wchodzą na uda.
Potrzebuję pomocy, naprawdę. Nie poradzę sobie z własną psychiką. Próbowałam schudnąć już miliardy razy i nigdy, ale to nigdy mi to nie wychodziło. No, kiedy gdzieś wyjeżdżam, potrafię się powstrzymać - to zauważyłam. Np. w wakacje na obozie schudłam z 5 kg, bo zabujałam się w jednym kolesiu i w ogóle nie miałam apetytu, poza tym na obozie - jak to na obozie - mnóstwo się chodziło, pływało, biegało, skakało na dyskotekach, wygłupiało i robiło inne rzeczy, spalające mnóstwo kalorii.
Kiedy natomiast pojechałam do sanatorium na miesiąc z najlepszą przyjaciółką, miałam manię zdrowego odżywiania. Nie jadłam mięsa, bo byłam wegetarianką. Nie jadłam słodyczy, czipsów, nic, co m składzie ma wypisane E cośtam cośtam, czyli po prostu konserwanty. Miałam wtedy taką manię, że na stołówce jadłam tylko chleb, ser żółty i piłam herbatę, a z jedzenia i picia, które kupowałam sama, jadłam jedynie kukurydziane chrupki, herbatniki (ale w małych ilościach, bo miały jedno E) i piłam sok pomarańczowy bez cukrów i słodzików. I w sanatorium w miesiąc schudłam z wagi 62 kg do wagi 54 kg, czyli 8 kg. Teraz za to 4 kg przytyłam, jeśli liczyć od wagi przy powrocie z sanatorium, i ważę 58 kg, toteż schudnąć muszę.
Postaram się robić to, co robiłam w sanatorium i może w kimś się zabujać, żeby stracić apetyt? To byłoby dobre, chociaż stan niezakochania w nikim jest całkiem przyjemny. Ale czego się nie robi, żeby zgubić zbędne kilogramy?
Ach, już wyobrażam sobie siebie w wakacje, w kostiumie kąpielowym na plaży na obozie harcerskim, z kochaną przyjaciółką u boku - jestem szczuplutka, ważę jedynie 47 kg, jestem totalnie blada, ale mi to pasuje, ponieważ jestem na tyle zgrabna, że mnie to nie pogrubia, mam długie, brązowe włosy i okulary przeciwsłoneczne na nosie, piękne, długie i zgrabne nogi, płaski brzuch i kształtną pupę :) Wszystko to składa się na Kaśkę idealną.
Dla niewtajemniczonych - owszem, na imię mi Kaśka - wiem, wiem - to imię jak najbardziej mi pasuje, bowiem kojarzy się z grubymi, pyzatymi dziewczątkami, czyli takimi, jak ja.
Żegnam Was, kochani. Ze smutkiem spowodowanym swym cielskiem.
Pa pa.
Cześć Kasiu , Chciałam Cię powiadomić, że odpowiedziałam na twoje pytanie. Odpowiedź znajdziesz na: http://wyznania-i-porady-nastolatek.blog.onet.pl/Odpowiedz-na-pytanie-Kasi,2,ID422965107,DA2011-03-05,n
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! zakazana.